Opublikowano Dodaj komentarz

Czy KIMONO to dobry pomysł na prezent?

Marki zabijają się o klientów w okresach przedświątecznych, ja mam z tym jakiś drobny problem. Wiadomo – stawiam też na sprzedaż, ale czy kimono to dobry pomysł 'pod choinkę’ i chcę je sprzedać za wszelką cenę? Stworzyłam szybkie Q&A dla Mikołajów rozważających ten prezent. Odpowiedzi na poniższe pytania pomogą Ci podjąć słuszną decyzję o zakupie, bądź jego braku. Zapraszam!

Brązowy muślin bawełniany w połączeniu z koronkowymi rękawami – KIMONO Autumn Leaf od W_Store

#Zima – czy to pora na szlafrok z bawełny?

Jesień i zima to dla części kobiet czas na wymianę sennej bielizny na wersję cieplejszą – szlafroki frote, polary, grzejące stopy kapcie i skarpety po pachy. Istnieje jednak część szlafrokowych posiadaczek (należę do nich ja), które po kąpieli nie są w stanie wskoczyć w żaden ciepły otulacz, bo stopiłyby się, jak wosk w bożonarodzeniowej świecy. Warto wybadać ten aspekt przed zakupem bawełnianej wersji kimona – materiał jest zwiewny, chociaż w odczuciu nie jest aż tak cienki, jak mogłoby się wydawać. Większość moich klientek traktuje kimono, jako produkt całoroczny, niemniej nie wszystkie i może warto z takim prezentem zaczekać do wiosny lub wnikliwie zbadać sposób użytkowania szlafroków i podomek przez osobę, którą planujemy uszczęśliwić.

#Rozmiar – skąd mam wiedzieć, który wybrać?

Jeśli nie wiesz, jaki rozmiar nosi osoba, której chcesz podarować prezent to możemy mieć kłopot z zakupem kimona z letniej kolekcji (wzory: Meadow Vintage, Apple Flower, Navy Eucalyptus, Cherry Blossom, Delicate Nature, Colorful Feathers, Tulips Variation) – chociaż tutaj numeracja jest bardzo elastyczna. Rozróżniamy zaledwie dwa rozmiary: WARIANT 1 (S/M/L) oraz WARIANT 2 (XL / XXL). Natomiast jesienno-zimowa kolekcja została uszyta (również ze względu na Święta) w tzw. ONE SIZE, zatem powyższym problem odpada – rozmiar dostosowuje się do sylwetki. Jedyna decyzja, która Ci pozostanie to długość kimona między 100 cm lub 120 cm. Kimona szyte w rozmiarze ONE SIZE to wszystkie projekty z Autumn Collection,  czyli: Atumn Pumpkin, Autumn Leaf i Autumn Sky.

#Wzór i #kolor – a co jeśli nie trafię w gust?

Fakt, to wyzwanie spore. Pamiętam, jak sama dostałam w prezencie część upragnionej garderoby, ale nie w tym kolorze, który chciałam otrzymać. Świąteczne prezenty często wiążą się z taką opowieścią i większości z nas „głupio jest” powiedzieć prawdę, w konsekwencji albo prezent latami łapie kurz, albo (w najlepszym wypadku) nosimy go od wielkiego dzwonu. Z tego powodu do zakupów grudniowych podchodzę trochę inaczej i jeśli odezwie się do mnie (po Świętach) posiadaczka kimona z prośbą o wymianę na inny wzór, czy kolor – nie będzie absolutnie problemu. Jeśli jednak boisz się ryzykować to poniżej daję jeszcze jedną małą wskazówkę, jak rozwiązać to wyzwanie.

#Kimono w prezencie – super, ale kompletnie nie wiem które – co wtedy?

Na tę zagadkę przygotowałam odpowiedź w formie Vouchera Prezentowego, który sprzedawany jest w formie kodu. Możesz wybrać wartość vouchera wchodząc tutaj, a następnie na Twój adres mailowy przyjdzie kod podarunkowy o wybranej wartości. Jest to rozwiązanie w pełni ekologiczne i oferowane nie tylko w moim sklepie, w ten sposób działają powszechnie znane brandy, jak H&M, ZARA, itp. – nie otrzymujesz fizycznie nic, wszystkie informacje wysyłane są drogą elektroniczną. Możesz natomiast samodzielnie przygotować kartkę z informacją o wartości podarunku i możliwości skorzystania z zakupów, co sprawia, że prezent jest dodatkowo piękniejszy, bo personalizowany.

W zeszłym roku, o voucherach pisałam cały artykuł pod hasłem 'prezent bez pudła’, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, kliknij tutaj.

#Prezent dla każdego – tak, czy nie?

Zdecydowanie nie i nic w tym strasznego! Mimo posiadania sklepu, uważam że szczerość jest kluczem do komunikacji, a dodatkowo sprzeciwiam się „głupim” i niepotrzebnym prezentom. Z tego powodu, szczególnie w tym zakupowym szale, polecam podejmować możliwie mało kłopotliwych decyzji. Jeśli czujesz, że sprawisz komuś radość produktami z mojego bawełnianego świata to cudownie, ale jeśli czujesz, że powyższe zagadnienia stawiają jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi to lepiej odpuścić. Sklep będzie działał też po Świętach, też latem i też w innych kolorach i rozmiarach – dopiero się rozkręcam, więc bądźmy w kontakcie! 😉

Ho, ho, ho.

Weronika

Opublikowano Dodaj komentarz

Bawełniany muślin i jeszcze raz koronki.

O tym dlaczego muślin to recepta na jesienno – zimową chandrę, czy koronkowe rękawy będą kąpać się w pomidorowej zupie, a przede wszystkim o tym, dla kogo te kimona, po co powstały i co robić, kiedy zabraknie czekolady w szufladzie. 

Trzy kolory jesiennej kolekcji W_Store: liść, dynia, niebo. Materiał to bawełna muślinowa i bawełniana koronka na rękawach.

Dotychczasowo kimona szyłam z bawełny premium – bardzo wdzięczny materiał, szlachetny, wspaniały jakościowo. Raz pokusiłam się o uszycie kimona z jedwabiu, ale jego lekkość i lejąca forma nie dawały mi poczucia domowych pieleszy i komfortu – odrzuciłam ten koncept. Lubię tkaniny nieprześwitujące, miłe dla skóry, głaszczące po pleckach – i tu zjawia się muślin Double Gauze i koronkowe rękawy. 

Ta kolekcja rozumie jesień

Kolory, które tworzą kolekcję trzech kimon to: dynia, niebo i liść- trzy elementy, którymi definiuję jesień i nadchodząca zimę. 

  • #AutumnPumpkin to nasycony odcień rudości, inspirowany kolorem jesiennych dyń,  liści i zachodzącego wcześniej słońca.
  • #AutumnSky to połączenie szarości jesiennego nieba z przedzierającym się przez nie błękitem.
  • #AutumnLeaf to głęboki brąz, inspirowany kolorem jesiennych liści i odsłaniających się na jesień korzeni i pni drzewców.

Podwójna dawka muślinu w jednym kimonie

Muślin Double Gauze jest bardzo wdzięczną tkaniną, na którą postawiłam głównie z dwóch powodów:

  1. Jest to tkanina w większości wybierana do produktów dla małych dzieci – nie trzeba tu wiele pisać, bo wiadomo, że jest baaaardzo delikatna, ekologiczna, miła dla skóry. Nigdy nie zgadzałam się (nie zrozumcie mnie źle) z szyciem „miłej odzieży” tylko dla dzieci – brakuje takich otualczy w świecie dorosłej mody i stąd moja decyzja.
  2. Muślin bawełniany składa się z dwóch warstw (Double Gazue) – w praktyce oznacza to tyle, że jest nieco grubszy i co najważniejsze NIE PRZEŚWITUJE. Jest mięsisty  i termoizolacyjny, co czyni go materiałem odpowiednim zarówno zimą, jak i latem, więc kimona są całoroczne, a nie sezonowe. 

Czy koronkowe rękawy to dobry pomysł do kuchni?

Odpowiadam: NIE. Sama jestem niezdarna, brudzę się podczas jedzenia zupy, lodów, o hamburgerach nie wspomnę. Dlatego odpowiem szczerze – JEST RYZYKO! Ale czego się nie robi, żeby poczuć się, jak Carrie Bradshow o poranku w Nowym Jorku? No cóż.. nie robi się wielu rzeczy, ale w moim świecie nie należy do nich wybór kimona 😉

Kimono to towarzysz wielu sytuacji domowych, często jest pierwszym kontaktem:

  • po wstaniu z łóżka,
  • po kąpieli, czy prysznicu,
  • po miłosnych uniesieniach, 
  • po prostu – jest podomką, kiedy za oknem źle i nie ma zapasu czekolady w górnej szufladzie.
Koronkowe rękawy w połączeniu z bawełnianym muślinem – kimono #AutumnPumpkin.

Ta kolekcja (jak również wcześniejsza) jest dla kobiet znających swoje słabości, akceptujących niedoskonałości dnia, więc nie dla nas pytanie „czy rękaw się zabrudzi”, bo wiemy, że zabrudzić się może! Może też kapnąć masło, albo upaść frytka, albo jakieś inne niespodzianki rodem ze świata mam (tu lista dłuuuuga, polecam @whos_your_daddy). Nie ma się czego bać, jeśli muślinowe kimono ma namalować radość, komfort poczucie seksapilu i poprawić aurę z jesiennej chandry na jesienną miłość to i rękawy w zupie przeżyjemy.

Zapraszam Was do jesienno zimowej kolekcji, która jest prezentem dla Was, a także prezentem dla Waszych bliskich, bo powstała również z myślą o nadchodzących Świętach. Jest klimatycznie, ciepło, kobieco. 

Weronika 

P.S. W ramach ostatniej inicjatywy, na profilu W_Store na Instagramie powstał kod rabatowy na -5%, aktywny do końca listopada 2022 –> kod: 100770120

Opublikowano Dodaj komentarz

#Konkurs na miłość.

…do siebie.

Kochamy wygrywać, right? Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł na zaktywizowanie profili w Social Media, ale nie mogłam pogodzić się z „prostotą” mechanizmu konkursowego, w stylu: „Napisz, dlaczego to Ty masz wygrać kimono…” – BLE! Nuda, pomyślałam i zaczęłam szukać zadań ciekawszych i bardziej wartościowych. Sięgnęłam po najprostsze narzędzie, czyli…  zaczęłam scrollować swoje posty, komentarze, zastanawiać się nad wiadomościami, które dostaję od klientek, analizować ankiety. I wiecie co? Poza tymi ciepłymi dialogami, gdzie dużo mówi się o tym, że „bawełniane produkty piękne”, „materiały wysokiej jakości”, „fajnie, że szyjesz sama”, pojawiają się także te w stylu: „czy długość 100 cm, przy moim wzroście 168 cm, zasłoni moje brzydkie kolana?”.

Bardzo chciałabym mieć moc, żeby przekonująco uświadamiać kobiety, że można kupić i sto kimon zasłaniających ciało aż po kostki, ale to nie wpłynie w żaden sposób na codzienną samoocenę. Koniec końców, stajemy ze swoim ciałem PRZED SOBĄ, „jak nas Bóg stworzył” i kolana i tak się odsłonią!

Nie mam takiej mocy, ale mam możliwość dołożenia maleńkiej cegiełki, żeby z takich kolan powstać, dlatego idea konkursu ma ducha samoakceptacji i dlatego też wymyśliłam nazwę i poniekąd misję konkursu: „W_miłości do siebie”.

Zadanie, które stawiam przed Uczestniczkami:

  1. Napisz w komentarzu pod konkursowym postem, za co kochasz swoje ciało / za co kochasz siebie.
  2. Oznacz osobę, którą chciałabyś otworzyć na miłość do swojego ciała i samoakceptacji.
  3. Polub ten profil: @w_w_w_w_w_store
  4. * dodatkowo zachęcam także (ale nie jest to warunek konieczny), aby wrzucić swoje zdjęcie w #stories, czy na tablicy, tagując profil mojego sklepu @w_w_w_w_w_store i dodając hashtag #wmiłościdosiebie – w moich marzeniach zalejemy przestrzeń pięknem, które dostrzegamy w sobie.
Modelka Plus Size w bieliźnie.
Modelka Plus Size, z którą współpracujemy. Żywy dowód na miłość do siebie, dlatego stała się główną twarzą akcji konkursowej.

„A nagrody jakie Pani przewiduje?”

Przewiduję aż 4!

  1. Nagroda główna to bon do sklepu o wartości 200 zł, do wykorzystania do końca roku 2022.
  2. Srebrny medal to bon o wartości 100 zł, do wykorzystania do końca roku 2022.
  3. Brązowy krążek to bon o wartości 50 zł, do wykorzystania do końca roku 2022.
  4. NAGRODA, CHYBA NAJWAŻNIEJSZA – to ta, po którą może sięgnąć każda Uczestniczka. Jest to nagroda bezcenna („bo za wszystko inne zapłacisz kartą Mastercard„) i do wykorzystania w każdej minucie życia, czyli – życie w miłości do siebie.

Nagrodę w postaci bonu można wykorzystać na wszystkie produkty dostępne w sklepie. Oczywiście: kimona, piżamy, czepce, ale także akcesoria do włosów.

Karta podarunkowa
Karta podarunkowa do sklepu W Store. Wygraj w konkursie voucher na zakupy o wartości 200 zł, 100 zł lub 50 zł!

Suche dane

  • Konkurs trwa od 17.09.2022, godz. 12:00 do 30.09.2022, godz. 23:59
  • Regulamin konkursu znajdziecie tu.
  • Konkursowe odpowiedzi odbieramy zarówno pod postem na Facebooku, jak i na Instagramie.
  • Wyniki opublikujemy do 14.10.2022.

Wskakujcie na W_Store i @w_w_w_w_w_store – weźcie udział! Zalejmy internet miłością do siebie

INSTA, post konkursowy znajdziesz tutaj.

FB, post konkursowy znajdziesz tutaj.

Powodzenia!

Weronika

Opublikowano Dodaj komentarz

Wywiad z portkami.

Krótkie spodenki do spania to forma wymyślona już bardzo, bardzo dawno i za siedmioma rzekami. Nie chciałam produkować kolejnych „bokserek” do spania – tych jest w brud i są od ręki dostępne w popularnych sieciówkach, więc uważam, że mamy obecnie w czym wybierać! Podeszłam do sprawy świeżo, wariacko, ale też z dużym poszanowaniem potrzeb. Odpowiedziałam na podstawowe pytania, czego potrzebuję śpiąc i tak powstały – dziwne w portki od piżamy.

W_Portki i W_Koszulka o wzorze Meadow Vintage – tak prezentują się w rozmiarze S/M/L na modelce o biodrach 97 cm.

Pytania do portek.

„Kto pyta, ten…”, wiadomo. Podchodząc do projektu zebrałam pytania własne, a później pomyślałam o innych pupach i brzuchach i tak stworzyła się lista potrzeb, które doprowadziły do mety – minimum szwów, zero suwaków, dużo luzu, przewiewu i nieobtartych ud.

Pytanie 1: Co najbardziej drażni w piżamowych spodenkach?

Odpowiedź: Metka i duża ilość drapiących szwów. 

W_Portki: Szyte są ze sporej ilości materiału, ale mają zminimalizowaną ilość cięć, a co za tym idzie, szwów. Metki – brak, nie lubię jak drapie w lędźwiowe dołeczki.

Pytanie 2: Czy do spania potrzebna jest kieszeń?

Odpowiedź: Do spania nie, ale jak wstanę i pochodzę w sobotni poranek po domu to przecież, gdzieś muszą wylądować chusteczki, telefon i inne takie takie…

W_Portki: Jest kieszonka! Mała, ale dziarsko spełnia potrzeby.

Kieszonka na lewej nogawce. W_Portki Cherry Blossom.

Pytanie 3: Czy to słuszne, kiedy gumka od portek pije mnie w podbrzusze?

Odpowiedź: Niesłuszne i dodatkowo zostają nagniotki na skórze, co swędzą i łapią kolor czerwieni.

W_Portki: Guma jest wszyta tylko w tylnej części portek, żeby dać możliwość dopasowania rozmiarowego. Przód to zwiewny materiał, którego jest bardzo dużo. Ma bardzo luźno oplatać brzuch i biodra i przede wszystkim dostosowywać się do naszego ciała, kiedy śpimy, bo każdy brzuch potrzebuje indywidualnego oplatanka. 

W_Portki Navy Eucalyptus w zestawie z koszulką.

Pytanie 4: Czy lubię wyglądać wyjątkowo?

Odpowiedź: Lubię.

W_Portki: Krój portek jest zabawny, ponieważ w połączeniu z figurą, na każdej posiadaczce prezentuje się inaczej. U jednej stworzą one wiele pofalowań i artystyczny nieład, u innej luźne bokserki, każda z nas nabiera im kształtu i to jest fenomenalne oraz daje poczucie oryginalności i wyjątkowości.

Pytanie 5: Czy lubię odkładać w karton ciuchy, których nie mogę nosić ze względu na ciążowy brzuszek?

Odpowiedź: Większość nie lubi i ma też obawy, że po porodzie nie uda się powrócić do figury, płaskiego brzucha, itd., więc ulubione ciuchy i tak pójdą „do lamusa”.

W_Portki: Z poszanowaniem dla różnych brzuszków, zapas materiału na przedniej klapie jest tak duży, że z biegiem dziewięciu miesięcy czasu można nieco luzować sznureczek i zwiększać obwód spodenek, podczas gdy brzucho rośnie. Po urodzeniu dzidziucha można portki ponownie zmniejszać dzięki sznureczkowi, albo i nie zmniejszać, jak brzuch uparcie chce się prezentować wypukle- up to you 😉

W_Portki Apple Flower w zestawie z koszulką.

Pytanie 6: Czy zdarza się wyskoczyć w piżamie do sklepu, otworzyć kurierowi, albo koleżance? 

Odpowiedź: Tak.

W_Portki: Noooo… Po prostu w portkach nie ma wiochy! Prezentują się jak letnie gacie, a nie typowy #sleepwear, wiec można otwierać nawet, jak zapuka Sarah Jessica Parker, żeby zabrać nas na kawę do Starbucksa.

Pytanie 7: Jest Twoje! Zadaj je sama, znajdź odpowiedź, sprawdź, czy moja wariacja jest dla Ciebie 🙂

Odpowiedź: …

W_Portki: …

Podsumowując…

Dziwne są te portki, bo też „dziwny jest ten Świat”, „ludzkich spraaaaaaaw”, ale słuchajcie – dobre są! Są super wygodne, bardzo luźne, elastyczne i kochają je posiadaczki ud wszelkich. Z dużym zadowoleniem wypuszczam ten produkt w świat i czekam na Wasze wiadomości, czy dobrze trafiłam z tym szalonym krojem.

Zapraszam także do rzucenia okiem na komplety, bo można do portek dorzucić koszulkę, która również ma kieszeń – to chyba oczywiste dlaczego… 😉 

Opublikowano Dodaj komentarz

Jestem Weronika i nie jestem krawcową.

Sesja zdjęciowa, kimono Navy Eucalyptus.

Powolutku i niezauważenie chciałam wychylać się zza maszyny, ale myślę, że będzie w tak zwany porządku, pokazać się prędzej niż później, zwłaszcza, że ilość dobrych słów i wesołego zdziwienia „co to za pomysł”, poniekąd zmusza mnie do odpowiedzi i podpisu własnym nazwiskiem już teraz.

Nie jestem krawcową

…nigdy nie planowałam nią być, ba, nawet nie planowali, że nią będę moi rodzice i rodzice rodziców i ich rodzice również nie i muszę przyznać, że nie byli w błędzie. Jestem germanistką rodem z Uniwerku Warszawskiego, fanatycznie zakochaną w języku niemieckim, pedagogiem z serca, nie z zawodu, a do tego wpadłam w trakcie studiów w sidła reklamy i pracę w firmie Socializer (obecnie Dentsu)  i kiedy przelała się już czara goryczy to zamiast rzucić to wszystko i wyjechać wiadomo gdzie, postanowiłam pojechać do Świdra, do babci Heni i zapytać, czy skroi ze mną spodnie.

Babcia Henia

To jest proszę Państwa krawcowa! Postać, która w otwockim domu dziecka, wyszyła dzieciakom mały fragment piękna, a to wszystko z otrzymanych powojennie mundurów, kocy, zdobytych nici i wszystkiego, co miało trafić na śmieciowe pustynie. Babcię, siostry zakonne nazywały KRAWCOWĄ Z ODZYSKU’, a dzieci dzięki niej dowiedziały się, że maskotki to też dzieło rąk, nici i że dziura w portkach to nie koniec świata, bo ta Pani w srebrnych lokach umie tak ją zaszyć, jakby dziury nigdy nie było.

Przeszyła całe życie, z ogromnym darem, cierpliwością i dokładnością, a tych dwóch ostatnich mi niestety brakuje. Co do pierwszego, nie mi oceniać.

Babcia skroiła ze mną pierwsze spodnie i w trakcie szycia uśmiała się, że zaszyłam miejsce na suwak. Dała mi zadanie prostsze i szybsze w widocznych efektach: „Uszyj dziecko jaśka”. 

Jaśka mam do dziś, chociaż wyszedł wielkości mojej dłoni to często zerkam na niego z dużym sentymentem.

Co jakiś czas podpytywałam ją, jak się robi kieszenie, albo kaptury, ale babcia nie ma cierpliwości i jak większość typowych babć, to też woli zrobić za mnie. Zabrałam więc w swoje kieszenie INSPIRACJĘ i podziw za jej pieczołowitość podczas szycia, natomiast w ten świat igłami usłany ruszyłam już kompletnie samodzielnie.

Samouczek

To słowo kojarzy mi się z lekcjami informatyki w podstawówce i spinaczem z Worda. 

Tak, samodoskonalenie, tudzież zaczynanie od podstaw jest dobrym procesem, cennym, uczy pokory. Obrałam tę drogę, chociaż nie obeszło się bez kilku prywatnych spotkań w szkole szycia u Pani Agnieszki. Tutaj pragnę jednak przyznać, że na spotkania z krawcową szłyśmy we dwie – ja i moja serdeczna przyjaciółka Magda, która wpadła raz na pomysł uszycia portek dla syna i jej wyszły. Niesamowite, jaką lekkość mamy, my ludzie, do wiary w samych siebie! Mi wystarczył jasiek, jej porty dla Leona. Te spotkania były niejednokrotnie pretekstem do zabłądzenia w boczną uliczkę przy Nowym Świecie na łyk wiśniówki, ale mimo tego skrętu, coś nie coś udało się z tych wizytacji wyciągnąć.

Cała reszta to jednak miara samodzielnych prób w domu, zazdrości że Marcina siostra szyje tak pięknie i wyobrażenia, że kiedyś będę chodziła tylko w samodzielnie uszytej garderobie.

Uszyte prezenty

Poza uszyciem dla siebie – torby, plecaka, zasłon, bluzek, wpadłam w szał rozdawnictwa i rozdawałam przy nadarzającej się okazji moje próby szycia. Obiektem obdarowanym koszulkami z odpadającą lamówką, albo zbiegającymi się przed pępek t-shirtami, bo nie wiedziałam, że tkaniny trzeba dekatyzować, był mój chłopak. Dzielnie nosi w s z y s t k o po dziś dzień, za co podziwiam go cały sercem. Koszulki, majty, nawet pokrowiec na piec do pizzy mu uszyłam… 

Druga „ofiara” tego losu to Karolina, moja siostra, która zagaiła kiedyś, że kimona są super i czy może bym spróbowała. Spróbowałam, uszyłam jej na Święta i? Wygląda pięknie! Tylko jak zrobi krok to biust prezentuje się dzielnie wyskokiem z dekoltu…  W tym samym roku postanowiłam uszyć kolejne kimono dla siebie i dla koleżanki po germanistycznym fachu, która była zachwycona, tylko trochę brakło materiału, a że koleżanka oddycha peeeełną piersią to sami rozumiecie. Kolejne „ofiary” to mama, babcia Henia i tata, któremu bluzę na narty poprawiam już drugi rok, bo nie przecisnął głowy i… rok temu znowu Karolina i jej pierwszy czepiec, o którego powstaniu więcej pisałam tu… Jest on jednak baaaaardzo ważny, bo nie dość, że ten pierwszy wyszedł jak szyty do sesji dla Vouge to do tego wszystkiego uszyłam też jeden dla babci Heni, żeby jej w głowę było ciepło! Wygląda w nim jak milion dolarów, chociaż lata już nie te i przy maszynie jej już nie zobaczę.

Dziś szyję kimona, czepce i akcesoria. 

To bardzo ważne koło – od babcinego jaśka po babciny turban, udało mi się zatoczyć w ciągu 2 lat. Czuję, że ta historia zobowiązuje mnie do pielęgnowania umiejętności szycia i między innymi z tego powodu podjęłam decyzją, żeby iść w stronę kimona i czepcuchów i odważyłam się otworzyć sklep, którego produkty zaczynają powoli gościć w Waszych domach. To uczucie ogromnej odpowiedzialności, wielokrotnie wpadają mi do głowy nerwowe myśli, czy któraś z Was znalazła np. nieodciętą nitkę, albo co zrobicie kiedy rozpruje się kieszeń?! A potem te myśli się uspokajają i opada kurz i wcale nie przychodzą maile z niezadowoleniem i nie przychodzą zwroty i rejestruję jak narazie absolutny brak reklamacji. I to mnie upewnia, stawia na nogi, cieszy!

Czy mogę powiedzieć, że „rzucam to wszystko i idę szyć”? Trochę nie mam wyjścia, bo sklep tworzę, szyję, reklamuję sama, a tu zamówienia zaczynają napływać, więc na komputer braknie czasu. I niech tak będzie! A może niebawem spełnię kolejne marzenie i połączę ten cały pomysł z pasją językową, w efekcie czego założę czepiec i pójdę za zachodnią granicę? *Mal sehen moi drodzy, mal sehen! 

Krawcowa to ogromne słowo w moim domowym słowniku. To synonim mojej babci, mojego dzieciństwa, ogromnego autorytetu i rzemiosła, które wymaga wielu lat pracy, znajomości tkanin, całego uniwersum konstrukcji odzieży. Nie mam tego wszystkiego, czuję że wchodzę w ten świat, ale dopiero małym palcem u stopy. Powiem więc, że umiem szyć

…czepce, kimona, akcesoria do włosów.

Weronika

*Mal sehen  niem. zobaczymy – przypis tłumacza, nieprzysięgłego, ale zawsze to jakiś tłumacz. Lepszy taki niż żaden. 

Opublikowano Dodaj komentarz

Z czepcem „do twarzy”?

Turban pielęgnacyjny na mokre w włosy butelkowa zieleń w kwiaty

Podczas codziennej pielęgnacji twarzy, skóry głowy, czy włosów, mamy dość przyziemne wyzwania, jak brudzenie linii włosów maseczką, pudrem, zabrudzenie poduszki podczas snu, kiedy włosy są naolejowane – taki jest kobiecy, piękny i relaksacyjny świat. Czasem trwa 5, czasem 15 minut, przy wyjątkowo dobrych wiatrach może nawet cały wieczór. Co z tym światem ma wspólnego turban do włosów i czy jest to must have kobiecej toaletki – poniżej kilka cennych podpowiedzi.

Elementy domowego SPA

Twierdzę otwarcie, iż nie istnieje lista koniecznych elementów, bo każda z nas tworzy je sama. Miliony czynników budują domową strefę relaksu i komfortu, zaczynając od naszego charakteru i potrzeb. Cześć z nas spędza tak niemal każdy dzień, nakładając maseczki, oleje, dbając o skórę, włosy, ciało. Części wystarczy, lub musi wystarczyć 5 minut i szybkie ogarnięcie przed snem. Ja należę raczej do tej drugiej grupy, jestem praktyczna, stawiam na szybką regenerację, wygodę, choć nie ukrywam, że od czasu do czasu marzy mi się wanna i kilka godzin w pianie. 

Podpytując bliskie memu sercu kobiety widzę, że poza podstawowymi elementami toaletki, prawie każda posiada opaskę, bądź chustę, która odsłania buzię w celu umycia, czy odseparowania twarzy od lini włosów. Też mam, używam, jednak odkąd uszyłam pierwszy czepiec dużo częściej udaje mi się połączyć pielęgnację skóry twarzy, z jednoczesną pielęgnacją skóry głowy i włosów. 

Nie mydl sobie oczu!

Czepiec sam w sobie spełnia funkcję m.in. ocieplacza / osuszacza głowy. Możemy pozostawić w nim włosy do wyschnięcia, a także umyć w nim buzię, nałożyć maseczkę z Rossmana, czy glinkę z Ministerstwa Dobrego Mydła – wiadomo. Nie jest on jednak receptą samą w sobie na zachowanie idealnej kondycji włosa, czy skóry. Nie będę więc mydlić Wam oczu twierdzeniami, że dzięki jego asyście Wasze włosy będą odżywione, a skóra gładka jak pupcia pociech. Twierdzę, że wspiera on i pozwala na pewnego rodzaju oszczędność czasu, przy jednoczesnym wspieraniu funkcji np. maseczek odżywczych, których wartość wzrasta w cieplejszej temperaturze. 

Jako izolator od skraplającego się oleju z włosów, czy odżywczej maseczki, chroni nasze oczy, a na tym punkcie mam hopla! Od dziecka mam bardzo wrażliwe oczy, nie znoszę jak cokolwiek się do nich dostaje, a już z pewnością strużka spływającego oleju kokosowego, czy maski regeneracyjnej!

Turban, czepiec na mokre włosy Meadow Vintage.
Czy podczas makijażu z czepcem nam do twarzy? Oceńcie sami, na zdjęciu czepiec cieszący się największym zainteresowaniem – Meadow Vintage.

Podkład zbiera się na lini włosów

Większość z nas codziennie używa podkładów, pudrów, robi pełen makijaż. Jednym z wyzwań jest regularne „malowanie”, czy inaczej mówiąc „brudzenie” lini włosów nad czołem i przy uszach. Przy użyciu czepca możemy odizolować ten fragment tak, aby równomiernie rozprowadzić makijaż, nie tworząc na twarzy maski. 

Pamiętajcie jednak, że za efekt „maski” odpowiada nie tylko przybrudzona linia włosów, ale wiele innych czynników, dlatego poza czepcem warto zwrócić uwagę na: odpowiednią tonację podkładów, primer, „narzędzia”, technikę nakładania, ale przede wszystkim poznanie własnej cery, dobranie kosmetyków. W tych kwestiach sugeruję jednak konsultację ze specjalistami innej maści, polecam (i kocham!) Red Lipstick Monster. Jam jest ekspertem od czepców, nie makijażu 😉

Z czepcem „do twarzy”

Czepce nie są jedyną i uniwersalną formą domowego nakrycia głowy. Ich forma jest jednak na tyle elastyczna, że większość z nas, poza praktyczną stroną czepca widzi w nim siebie – piękną, estetyczną, w jakiś sposób ukoronowaną. Od grudnia 2021 szyję dla kobiet. Z ogromną radością stwierdzam, że żadna z Was nie zwróciła jeszcze tego produktu, nie zgłosiła reklamacji. W zamian tego dostaję od znacznej większości feedback, który brzmi „kocham go” i to dosłownie, kropka w kropkę w takiej formie.

To bardzo piękne ukoronowanie dla mnie, twórczyni i pomysłodawczyni czepuszków, które powolutku goszczą w Waszych toaletkach, szafach, garderobach.

Na ten moment szyję z trzech materiałów, jednak regularnie pojawia się w mojej głowie myśl o wprowadzeniu kolejnych wzorów, ciekawa jestem co sądzicie o takiej ścieżce rozwoju. Do tej pory udostępniłam materiały kwiatowe, kolorowe (dla zainteresowanych, możecie je obejrzeć w powyższej galerii lub klikając tutaj ), myślę jednak, czy dodać gładkie, jednolite materiały. Przykładowo zastanawiałam się o odcieniach bardziej stonowanych, beżach, kolorach lnu, takich bliższych temperaturze i kolorom ziemi.

Chciałabym sprostać oczekiwaniom różnych gustów, dlatego pomyślę. A tymczasem dziękuję za ogrom zaufania i zainteresowanie tym, powiedzmy to wprost – dość dziwnym i nieoczywistym produktem.

Opublikowano Dodaj komentarz

Ciałopozytywność chowa się w domu.

Modelka Plus Size w bieliźnie.

Napisać tu definicję ciałopozytywności to jak wpisać 'ruch bodypositive’, skopiować gro materiałów z sieci i podpiąć się pod ich potencjał wirusowy, a nie taki cel przyświeca pokazaniu Wam efektów sesji, tak wyjątkowej i bliskiej memu sercu, że głowa pęknąć by mogła. 

Chcę Wam udowodnić, całą sobą, że może powstać i pięćset najpiękniejszych kimon, ręcznie szytych perłową nicią i projektowanych samym palcem bożym, ale „choćby przyszło tysiąc atletów” to ciałopozytywność zaczyna się od nas samych, w domowym zaciszu i o tym traktuje ten tekst.

Jak się kochać na golasa?

Wspaniała Mo. Zakochana w swoim nagim ciele. Tak można chodzić na spacer z naszymi kimonami!

W zależności od  intencji pytającego, można odpowiedzieć szybko i w sposób oczywisty, bądź zadumać się i zatrzymać nad sobą i swoim nagusieńkim ciałem. Jak je pokochać bez grama tkaniny, bez wciągniętego brzucha, zebranego paskiem, który tylko w naszej głowie imituje efekt talii ściągniętej gorsetem? Jak nie widzieć nieidealnej cery, „pelikanów” i celulitu, albo wręcz przeciwnie – widzieć, akceptować, kochać?

Lubię te czasy, kiedy śmiało rozmawiamy o ciele, jego indywidualności, problemach i ich akceptacji. Swoją drogę 'po miłość na golasa’ zaczęłam bardzo późno, bo zanim dałam jej dostrzec światło dzienne, opasały mnie długie spodnie, noszone w czterdziestostopniowych upałach  i kostium kąpielowy z rękawkami. Tej miłości do golasowania uczy mnie mój towarzysz życia, ale zanim trafiłam na jego „lekcje”, proces „wtajemniczenia” rozpoczęła osoba, bez której ciężko byłoby mi podnieść się z wielu upadków. To postać, której wybacza się wszystko i która wybacza wszystko przede wszystkim samej sobie. Nie znam drugiej takiej historii, miłości i akceptacji swoich za i przeciw, w sposób kompletny, absolutny. Dlatego tak bardzo cieszę się, że chociaż przez tę krótką opowieść i kilka zdjęć, możecie się z nią spotkać. Oto Mo – człowiek serce i kobieta zaczynająca miłość od siebie. 

Modelka in PLUS

Jeśli nadal żylibyśmy w świecie, gdzie sklepy z większymi rozmiarami nazywają się „moda dla puszystych” to Mo weszłaby

…do sklepu obok. Z buntu, poczucia idiotyzmu, rozgraniczeń i przede wszystkim faktu, że moda dla puszystych to praktycznie synonim do „wielkie wory w czarnym kolorze, nieważne co kupisz, we wszystko będziesz wyglądać tak samo.” Odkąd ją znam, widzę jak wycina sobie dekolty z koszulek, bo wszystko drapie, wybiera bawełniane portki dla wygody, luźne bluzy, ale sięga jednocześnie też po kolorowe getry, kwieciste rajstopy, kabaretki i skarpetki w cekiny, a biustonosz zakłada okazyjnie, mimo biustu o rozmiarze dalece idącym poza skalę przeciętności. 

Zadziorna, pewna siebie, przepiękna. I to w kimonie Meadow Vintage – faworycie większości!

„Wygoda. W ciele i ubraniu ma być Ci wygodnie”

– tak ją słyszę i czerpię z tego kilogramy praktycznych zastosowań, również tych które znajdujecie w W_Store, bo kroje kimona są owszem inspirowane klasyką, ale skrojone tak, żeby otulały nadmiarem materiału, a nie wymuszały wciąganie brzucha, czy cokolwiek tam się robi, żeby zmieścić się w za mały rozmiar.

Jestem wyznawcą balansu, dlatego w kontekście ruchu body positiv, zachwyca mnie działanie ogromnych brandów, które poszerzają galerie zdjęć produktowych o te z udziałem modelek plus size. To zdecydowanie wizja, którą zaplanowałam również dla działań swojego sklepu. Ja, mały robaczek, wśród takich sklepów, jak Zalando, czy H&M? A co tam! Wchodzę w to i dorzucam tę kroplę. Chcę, żeby każdy mógł na zdjęciach znaleźć odniesienie (mniej lub bardziej) do swojej sylwetki. Dlatego od dziś znajdziecie u mnie zdjęcia modelek o różnych wymiarach, rozmiarach, wzroście. Pamiętajcie także, że ruch ciałopozytywności nie dotyczy tylko tuszy – jest bardzo szeroki, wielowątkowy, mądry. Na tym etapie rozwoju mojej marki wybieram przodujące wyzwanie tego ruchu, jakim jest zmaganie się np. z otyłością, natomiast uczulam na więcej. Jest tam więcej!

Piękne ciuchy dla każdego

Nie chodzi o samo dodanie do sklepu zdjęć z udziałem modelki plus size, na fali „mody”. Zwróćcie uwagę na to, że kiedy rozmawiamy o numeracji wyższej niż L, większość wizualizuje sobie tuniki, niewymiarowe ponczo, namioty zamiast biustonoszy  i to takie za duże nawet na plus size.  Czasy się zmieniły i dlatego wiedziałam od samego początku, że dla takich kobiet chcę szyć. Nie mówię „TAKŻE dla takich kobiet”, bo nie rozróżniam, nie kategoryzuję, nie ma dla mnie znaczenia wygląd drugiego człowieka, akceptuję go, szanuję. Inną kwestią jest duża świadomość wyzwań, z jakimi mierzą się osoby chorujące na otyłość. Wiem ile kosztuje je rozmowa o wyglądzie, uwagi innych, P O R A D Y, a nawet samo wejście do sklepu z ciuchami „na co dzień”, o tych „okazyjnych”, czy eleganckich już nie wspominając.

Zamiast głośno protestować, przekraczać swoje introwertyczne granice poczucia komfortu na scenie, stworzyłam swój mały, bawełniany manifest, w wyniku którego:

  • Zdecydowałam się na bardzo uniwersalną rozmiarówkę. Obecnie możecie kupić kimona w dwóch wersjach, które nazwałam w rozpoznawalny dla kupujących sposób: S/M/L, oraz drugi wariant XL/XXL .
  • Nie doszywam metek, sama ich nienawidzę, drapią mnie, mam czułą, problematyczną skórę, ale uważam  także, że jest  wiele osób, które dźwigają brzemię życia z otyłością i zwyczajnie nie lubią patrzeć na napis XXL. Jeśli tak małym gestem mogę kogoś pogłaskać po pleckach, robię to. I to całkiem dumnie.
  • Oba rozmiary są „za duże”. Kimona nie są typowym krojem, tworzą pewnego rodzaju otulacz, mają świadomy nadmiar materiału, który odpowiada na potrzeby każdego ciała.

Pracuję z sylwetką, z ciałem, uczę się różnych potrzeb, zależy mi żeby decyzje dotyczące powstających produktów nie były przypadkowe i pokierowane tylko i wyłącznie sprzedażą. Uważam, że aby szyć dla ciała, trzeba je poznać, pokochać, zrozumieć. Wchodzę w te procesy, lubię je, a wiadomości po otrzymaniu przesyłki, które dostaję od Was, utwierdzają, wzruszają. Kocham to po prostu!

Efekty sesji produktowej możecie poznać, zaglądając w galerie produktów w_: Kimono Meadow Vintage, Kimono Cherry Blossom, Kimono AppleFlower.

Sesja z dużym biustem

Kimona podczas sesji wielokrotnie prezentowały się poza ciałem, co nieco przeczy motywom sprzedażowym. I trudno Mili Państwo, i trudno!

Nie mam jeszcze w swoim sklepie bielizny. Bardzo bym chciała zaprojektować kiedyś idealne (uwaga będzie średnio sexy pojęcie) „okresowe gacie” i wejść w bieliźniane, domowe zaplecze, ale to nie na teraz. Jeszcze trochę nauki przede mną. Nie planowałam też sesji z Mo, gdzie zobaczymy jej biust, biodro, udo. Spotkałyśmy się na stricte produktową sesję z modelką plus size i nagle słyszę „To teraz patrz!”. I patrzę, jak zaczyna odwiązywać pasek i troczki, puszczając kimono „jak leci”, podczas gdy ja staram się utrzymać w pionie, a fotograf wygląda jakby grał w „kto się ruszy ten dupa”. 

A ona? Dumna, dynamiczna, śmieje się, szczęśliwa!

„Wszystko możesz publikować, ja nie mam ze sobą problemu!”

I zrzuca z siebie kimono, podskakuje, tańczy choć zapomnieliśmy włączyć muzykę! Magnetyzuje, pokazuje piersi.

A ja? Nie mam odwagi pokazać wszystkich zdjeć z tego spotkania. Wybrałam te „bezpieczne”, gdzie trochę coś się zasłoniło, trochę pokazało, gdzie pomyślałam „no dobra, tego zdjęcia się nie powstydzi”, a i tak jest odważnie i finalnie Ci, którzy właśnie kończą szóstkę Weidera, nie będą lubić mojej wizji sklepu, bo „to przecież nie tak, to propagowanie niezdrowego stylu życia, bla, bla”.

Trudno. To mój balans.

Myślę też, że ten artykuł i wybór zdjęć dość jasno mówi o mojej drodze, jest świadectwem tego, gdzie się znajduję i że się („ciągle czegoś”) uczę.  Boje się, czy dobrze mnie ocenią, tam poza domem, w internecie. Jestem niby odważna, ale przecież zachowawcza. Sama nie zrzuciłabym przed obiektywem kimona, nie odwiązała troczków.

Dlatego napisałam ten tekst nie jako ekspert, mędrzec, a jako osoba, która w świetle wyboru stron, pomachałaby do Mo z naprzeciwka, ale jeszcze nie miała odwagi stanąć obok w tym samym szeregu, śmiać się i tańczyć na golasa.

Nie czujcie się źle, kochajcie swoje biodra!

To mój mały apel w morzu dużo bardziej merytorycznych artykułów, ale wierzę w tę kroplę i dla Was i dla siebie.

Mo, dzięki! Niech się niesie! 

W. 

Opublikowano Dodaj komentarz

Autorskie wzory – „nie dziękuję”.

suszony kwiat bawełny

Czy to śmiałe wyznanie i czy to wypada tak odsłonić cały pomysł na biznes? Mądrzy, bogaci ludzie twierdzą, że przepis na sukces i tak jest już dostępny dla każdego na YouTube, a i tak mało kto po niego sięga. Może też dołączę do tej grupy i wskoczę w_kimonie na okładkę FORBES? No nic. Do rzeczy!

Marki odzieżowe prześcigają się w wyszukanych wzorach, współpracach artystycznych, samodzielnej produkcji, często motywują tym również wysokie ceny produktów. Nie krytykuję, nie odrzucam, wybrałam po prostu nieco inną drogę, z pełną świadomością i namaszczeniem własnego procesu, dlatego odsłaniam się przed Wami i już zmierzam z opowieścią, z czego wynika ta decyzja. Mądra – tak, sądzę, że to decyzja z kategorii mądrych.

Przesyt rynku

W rodzącym się w głowie pomyśle, marka W_Store miała bazować na zaprojektowanych samodzielnie wzorach. Szyję, znam kobiety, rozmawiam z nimi, obserwuję trendy, mam w domu wspaniałego grafika – będzie pięknie! Tak, tak, ale… „Po co?”*

Polski rynek dzianin i tkanin jest nasycony. Ilość hurtowni, producentów, sklepów online i offline jest tak duża, że postanowiłam zrobić w pierwszym ruchu solidny rekonesans. Długo to trwało, bo oczywiście po wyborze wzorów postanowiłam je zakupić, dotknąć, uprać, zobaczyć kurczliwość, przyjemność dla skóry. Potem gdzieś pokazałam się w uszytku „na kawie” to od razu chciała siostra i koleżanka i mama koleżanki i tak wybierałam, wypytywałam i zrozumiałam! 

Koła dwa razy nie ma co wymyślać, skoro istenieją przepiękne wzory, ktoś je już przetestował, znalazł odpowiednie numery barw do druku, wydał na to pieniądze, wypuścił na rynek i szuka kupca, to nie ma sensu generować kolejnego źródła nowych wzorów, które:

A: musiałabym z kimś skonfrontować, uszyć coś, pójść na kawę, zachwycić czyjąś siostrę, itd.,

B: Musiałabym porobić próby nadruków, pewnie coś poprawić, porobić kolejne…

C: zrobić zdjęcia użytków, modelek w kimonie, gumce, czepcu (pewnie jeszcze bym na coś wpadła).

D: zaryzykować sprzedaż,

E: jak EWENTUALNY BRAK SPRZEDAŻY i co wtedy? Na co dzień żyję z poszanowaniem środkowiska, podejmują świadome wybory, więc kolejne 30 czy 70 metrów bawełny (subiektywnie pięknej) to średnia wizja, o finansach nie wspominając.

Uszanowałam więc pracę, którąś ktoś już wykonał, wyszukałam wzory, z których uszyłam 3 pierwsze czepce i nazwałam te patterny: #AppleFlower, #CherryBlossom i #MeadowVintage. Poniżej prezentuję je na kimonach – moim ukochanym produkcie tego sklepu.

Wyjątkowe wzory

Jeśli pomyszkujecie nieco po internecie, znajdziecie wszystkie materiały, które prezentuje W_Store. Można je zakupić – niestety w nieco wyższych cenach, bo to zakup detaliczny, ale jednak. Można je zakupić, skroić, uszyć – brzmi jak cynizm, ale nie jest nim! 

Wychowałam się w domu, gdzie ubranka na chrzciny, sukienki na przedstawienia i swetry z wiewiórką szyte były lub dziergane przez babcię i mamę. Inne czasy, inny spryt, na inne umiejętności zwracało się uwagę, ale wiem, że część mam i babć pielęgnuje przekazywanie takiej wiedzy, albo zwyczajnie sami / same interesujemy się szyciem. 

Nie chcę stać na przeszkodzie osobom, które zakochały się w tkaninie, a nie mogą finansowo pozwolić sobie na zakup moich produktów. 

Nie każdego stać na kimono za 299 zł 

Mam całkowitą świadomość, że produkt „po domu”, za który mamy zapłacić niemal 300 zł to produkt z kategorii tych luksusowych. Jestem konkurencyjna rynkowo, polskie marki szyjące kimona proponują ceny między 450-500 zł. Ja pracuję własnymi rękami, więc marża krawcowej to przyszłościowo spora zmiana dla mojej działalności, niemniej nie chciałam nigdy prezentować produktów za najwyższe stawki, a wierzę że swój kawałek tortu zawsze uda mi się oddzielić.

Biorę poprawkę na to, że część osób umie, bądź podejmie wyzwanie uszycia czegoś samodzielnie. Umówmy się – jeans też można kupić i uszyć spodnie, a jakimś cudem Levi’s nadal istnieje i ma się świetnie, dlatego odważyłam się tak jasno postawić sprawę. Wiem również, że mój krój może zwyczajnie nie przypaść komuś do gustu, a tkanina owszem. I tak o to będzie wolał coś smuklejszego, przyciętego w talii, z długim / krótkim rękawem, z paskiem, bez, z suwakiem, czy kieszenią na plecach – śmiało, działajcie, zachwyca mnie to!

I wiem, wiem… To brzmi jak średni model biznesowy, ale wierzę w niego. Szczerością i transparentnością niejednokrotnie zachodziliśmy daleko.

Czy nigdy nie będzie autorskich wzorów tkanin?

„Nie mówię nie”. Aktualnie podążam za swoją pierwotną decyzją. Chodzą mi po głowie kolejne projekty, odezwało się również kilka osób chętnych do takiej współpracy. Może nadejdzie wyjątkowa okazja, jakieś limitowanej edycji, nie wiem. Zobaczymy. Na ten moment nie wiem czy ręce wkładać w materiały, nici, skrajanie, czy pakowanie przesyłek… Jest sporo pracy, żeby zdążyć z aktualnymi zamówieniami, dlatego aż tak przyszłościowo nie myślę i wybieram nowe wzory w ramach swojej wyjściowej filozofii. Z tego też powodu nowe kimona które wprowadziłam dzisiaj do sklepu, zdecydowałam się udostępnić w ramach PRE-ORDER (przedsprzedaż).

PRE-ORDER, czy to takie atrakcyjne?

To zależy jaki mamy charakter. Ja nie lubię czekać, wolę zamówić i dostać paczkę najlepiej tego samego dnia. Odkąd mam sklep online widzę, że nie wszystkie klientki zmierzają za tą filozofią.Wybierając płatność przelewem, niektóre z Was od razu dokonują płatności, natomiast jest spora część klientek, które opłacają zamówienie nawet po 2 tygodniach od złożenia go w sklepie! Takim osobom akurat polecam formę PRE-ORDER, poczekają chwilę dłużej, co najwidoczniej nie jest wyrzeczeniem, a do tego wybrany produkt zakupią nieco taniej niż te dostępne w regularnej sprzedaży. 

Niższa cena to jeden z motywatorów, dlatego nie boję się tego wyzwania. Dla porównania cen zerknijcie na wszystkie produkty w sklepie, podrzucam tutaj.

Podkreślam też, że ciężko jest samodzielnie poradzić sobie z taką ilością szycia, więc prezentuję materiały, kroje, szczegóły, a w tym czasie mam 2-3 tygodnie, żeby przygotować dla Was nowiutkie, świeżutkie kimona. Taka forma zakupu to poniekąd ukłon w moją stronę, za który z góry bardzo dziękuję wszystkim decydującym się na takie zakupy.

Produkty dostępne w PRE-ORDER znajdziecie razem z pozostałymi kimonami – dla niecierpliwych poniżej prezentuję je w wersji złożonej, gotowej do wysyłki.

To przepiękne, lekkie 3 nowe wzory kimon. Pierwsze paczuchy wypuszczam w świat już 8 lutego 🙂

Stay Tuned!

Weronika 

*cholercia nie pamiętam, kto zadał mi to pytanie.

Opublikowano Dodaj komentarz

Idziemy W_Kimono!

Szlafrok bawełniany kimono butelkowa zieleń w kwiaty

Prace nad kimonami trwały paradoksalnie dłużej niż nad czepcami, ponieważ to właśnie kimono miało otworzyć wrota W_Store, przeciąć wstęgę krawieckimi nożycami i pociągnąć za sobą inne produkty „do kompletu”, ale co się odwlecze…

Kimona szyjemy z kwiecistej bawełny premium. Są delikatne, zwiewne, przepiękne. Wzór ze zdjęcia to Meadow Vintage.

Pierwsze kimono uszyłam na zlecenie siostry, drugie dla siebie, trzecie dla marzącej o nim przyjaciółki, z okazji urodzin. Równie znaczącą inspiracją stała się postać grana przez Gillian Anderson w spektakularnym serialu „Sex Education”, która sunęła jak nimfa po tym cudnym, drewnianym domu, przyodziana w przepiękne podomki, szyte właśnie na krój kimona. Jak się oprzeć wizji bycia nimfą sunącą po podwarszawskim mieszkaniu niczym Jean Milburn? Nie da się i tak oto ruszyły prace!

Gillian Anderson ubrana w kimono. Scena z serialu „Sex Education”. Copyrights: Netflix

Kimono analizowałam początkowo w sieci, pod względem kroju i niesamowitej prostoty cięcia. Jest to oczywiście bezdyskusyjny symbol Japonii, ichniej estetyki, kultury i tradycji, do których w żaden sposób nie staram się nawiązać doborem materiałów czy filozofią. Wypijam esencję wyjątkowego kroju tego stroju, które poza formą jest niesamowicie wygodne i jednocześnie dość elastyczne jako odzież – przykładowo samo wiązanie paska znacznie zmienia jego wygląd. Gdyby zostawić kimono niezwiązane, swobodnie opadające, osiągamy efekt płaszcza, rozpiętej narzutki na ramiona. Zachwyciło mnie więc, jak wyjątkowo ten krój pracuje, jak u jednych potrafi uwydatnić kształty, a u innych skryć to, czego nie chcą pokazywać lub wybitnie podkreślać.

Tradycyjne kimono japońskie, w dzisiejszych czasach nosi się głównie na specjalne okazje, takie jak np. ceremonie zaślubin. Refleksja o tym „zastosowaniu” popchnęła mnie do spojrzenia na kimona pod zupełnie innym kątem i pomyślałam, że ubierając względnie monotonną codzienność w „coś” tak wyjątkowego, dajemy same sobie choćby niewielki element wyróżnienia i możliwość nacechowania każdego dnia celebracją, lekkością, pięknem. Takie przemyślenie wyrwało mi z przepony „EUREKA!”I wtedy właśnie zabrałam się za tworzenie kroju.
Podczas prac bardzo zależało mi na elastyczności rozmiarów. Początkowo szukałam złotego środka i ostatecznie udało się stworzyć dwa uniwersalne rozmiary, aby tak, jak przy zakupie turbanów, nie musieć spędzać ciężkich godzin w poszukiwaniu odpowiedniego dla siebie.

Co wyróżnia nasze kimona?

  • krój jest cięty klasycznie – plecy to jeden element materiału, a przód tworzą kolejne dwa, także całość kimona powstaje łącznie z zaledwie trzech elementów,
  • ramiona są lekko wymodelowane, aby subtelnie otulały ciało i ręce bez tworzenia zbędnej ilości fałdek na przedramionach i pod pachami,
  • Materiał, z którego są szyte to wyjątkowo miękka i przyjemna dla ciała bawełna premium, dzięki czemu kimona doskonale odnajdują się także bezpośrednio na nagim ciele,
  • Krój uwzględnia zróżnicowanie w noszeniu – w jednej wersji kimono jest bez paska, zapina się je jednym guziczkiem i wówczas układa się jak przepiękna, prosta suknia. Druga możliwość to przeciągnięcie przez tylną klamrę paska, dzięki któremu możemy zebrać kimono w talii, czy biodrach i stworzyć efekt bliższy pierwowzorowi. Oczywiście możemy również nosić je luźno rozpięte,
  • Długość kimona zależy od wzrostu – u wysokich osób będzie ono sięgało do okolic łydki, natomiast u niższych potrafi dotrzeć nawet do kostki. W obu wersjach wygląda fenomenalnie, jest oryginalne i u każdego wygląda dzięki temu niepowtarzalnie,
  • Wszystkie kimona powstawały na bazie rozmów ze znajomymi, mamą, przyjaciółkami i dlatego jednogłośnie padła decyzja o dwóch sporych kieszeniach, dzięki którym możemy mieć przy sobie najważniejsze rzeczy, takie jak telefon, czy chusteczki.
  • Materiały, które tworzą kimona to wzory, z których szyjemy także turbany i akcesoria do włosów, dzięki czemu można tworzyć mniej lub bardziej oczywiste łączenia deseni i kompletów.
  • rezerwa materiału na klapach z przodu pozwala idealnie odnaleźć się w nich kobietom w ciąży, czy po porodzie – nic nie uciska, nie uwiera, raczej otula i uspokaja.

Mam ogromną nadzieję, że podzielacie mój entuzjazm i po otuleniu się w_kimono poczujecie ukojenie i spokój, poczujecie się pięknie, wyjątkowo, subtelnie i kobieco.
Kimona zarywają nam obecnie ostatnie chwile grudniowych nocy i dni i już w pierwszym tygodniu stycznia 2022 pojawią się na stałe w ofercie W_Store. Zachęcamy na ten moment do zapisania się na listę oczekujących, poprzez kliknięcie przy kimonach przycisku „powiadom, gdy artykuł będzie dostępny”, dzięki czemu otrzymacie informację tuż po wstawieniu tych rarytasów do sklepu.

Zapraszamy do regularnego odwiedzania sklepu, bo kimona to zaledwie przystanek w liście ogromnych planów i kolejnych, pięknych, bawełnianych projektów.Wszystkie produkty naszego sklepu znajdziecie tutaj.

Opublikowano Jeden komentarz

#PrezentBezPudła

Karta podarunkowa

Trochę o rynkach zbytu, katastrofie świątecznej manii i mojej skromnej odpowiedzi na to wszystko. Głośno i dumnie, od momentu odpalenia sklepu, mówię o tym, że działam w idei zero-waste. W tym roku jednak nie starczyło czasu, żeby dopracować i ruszyć obszerną komunikację przedświąteczną, tak bardzo ważną ze względów ideologicznych. Z przytupem będzie za rok, ale wspomnieć o tej koncepcji trzeba już dziś, teraz, natychmiast! Panie, Panowie i wszyscy piękni tego świata, przed wami koncepcja PREZENT BEZ PUDŁA.

Prezent bez pudła, czyli jak trafić w dziesiątkę i nie generować odpadów.

Grudzień (u niektórych nawet listopad) obfituje w zakupy świąteczne, z których ogromna część jest nietrafiona, zdublowana, albo zwyczajnie niepotrzebna odbiorcom. Jak temu zaradzić?

1. Pytanie: „hej, co chcesz na Święta?”

Fakt, brzmi ciężko i jest oczywiście bliższe wrażliwości Grincha… Taki „strzał” zabiera pewien rodzaj magii i niespodzianki. Niektórzy decydują się na ten ruch, nie powiem – i mi się zdarzyło, ale sama kocham niespodzianki, uwielbiam ten moment zachwytu, otrzymania czegoś, czego się po prostu nie spodziewam, że szkoda… Po prostu szkoda takiej okazji na „hej, co chcesz na Święta?”.

2. Tworzenie listy życzeń

W takim scenariuszu inicjatywa względnej niespodzianki leży po stronie osoby obdarowywanej. To ona tworzy listę życzeń, coś jak list do samego Świętego i my (niemniej Święci) otrzymujemy do wyboru to i owo. Element zaskoczenia? Ewentualnie taki, że nie wiemy kto nam podaruje, który z wymarzonych przedmiotów, ale magii jakby nadal trochę mało.

3. Obdarowujmy pudłem tylko „łysego konia”

…bo skoro go znamy i wiemy co i jak to ciężko spudłować. Tak obdarowałam w zeszłym roku moją siostrę, czepcem właśnie! Zadowolona jest do dziś i dumna z tego sklepu i zachwycona wnętrzem i zewnętrzem prezentu, więc potwierdzam i zdecydowanie utwierdzam, że są tacy, którym wiemy, co kupić.

4. #BezPudła

Punkt czwarty, ale MIEJSCE PIERWSZE otrzymuje po prostu VOUCHER, czyli tak zwana karta podarunkowa na określą przez nas wartość. Oczywistością jest również jej absolutnie ekologiczne zwycięstwo, ponieważ większość sprzedawców online generuje obecnie same kody, zamiast plastikowych (o zgrozo!) kart. Wtedy my, jako Mikołaje możemy już samodzielnie wypisać piękne karty, laurki, namalować choinki i makowce, tworząc dedykowany, wybitny, wartościowy prezent, nie pakując go w pudło, potem tego pudła w papier, a papier we wstążkę i co lepsi – na koniec w torebkę z Merry Christmas .


Cała koncepcja akcji #PrezentBezPudła ma poprzez swoją dwuznaczność, zwrócić oczy na możliwości, które ze względu na rozwój technologii, branży ecommerce, otwartych i kreatywnych głów przedsiębiorców, otwierają furtkę na trafiony prezent Świąteczny, bez generowania ton odpadów. Nasz voucher jest oczywiście jedną z propozycji, ale kąpcie się w morzu różnych ofert, prawie każdy sprzedawca decyduje się na te usługi!

I tak się zakręci ten temat jeszcze raz, za rok. Obiecuję. Pewnie huczniej, mocniej, niech się dowiedzą! Tymczasem jednak niech tu cichutko powisi, może ktoś, kiedyś przeczyta o tak prostym, ale naprawdę świetnym rozwiązaniu.


W_Store działa od początku w idei #zerowaste i tak stworzyliśmy każdy jeden produkt w sklepie. I niby mogłoby to wystarczyć, ale jeśli można inspirować dalej, uwrażliwiać na dobro świata, stymulować choćby jedno istnienie? Działajmy, zarówno na co dzień, jak i w Święta, kiedy to z naszych kieszeni wychodzi najwięcej pieniędzy w roku i ruszamy w konsumpcyjne wariactwo. Niech prezent po prostu nie ma wagi ciężkiej! Nasze vouchery znajdziecie tu, a cała reszta to otwarte wrota u wujka Google.Wszystkiego dobrego!

W_eronika